niedziela, 30 marca 2025

do ogrodu w ostatnie chwile marca

a konkretnie przedostatniego marcowego dnia.

Na blokowisku wiosna. Kwitną forsycje


i wszędzie pełno grzywaczów


dziobiących łany jasnoty.


Liście zieloniutkie


klony zaczynają kwitnąć. Jesionolistne


i zwykłe.

Między młodymi listkami śpiewają zięby



i ćwierkają wróble. Te prawdziwe, nie mazurki. Tu akurat samiczka.


Sierpówki pohukują, jakby były sowami.


Kwitną już mirabelki, co trochę by tłumaczyło aktualny wiosenny chłodek. Zapach oszałamiający.




W sąsiednich ogrodach kwitną morele chyba. A może brzoskwinie?




Magnolie wielkokwiatowe w pąkach, ale kwitną już magnolie gwiaździste.



Mijam jakiś zagubiony wśród innych zapomniany ogródek. Jest ich tu kilka - właściciele prawdopodobnie poumierali, ogród żyje swoim życiem. Ten akurat - życiem sasankowym.




Nie muszę chyba pisać, z jak dziką radością objęłabym jeden z tych ogródków, gdyby mógł być moją własnością. Ale nigdy żaden nie będzie.

Mijam żółte derenie

łany białych i niebieskich fiołków


i wreszcie wchodzę w furtkę swojego ogrodu. 
U mnie, na północnym stoku, ciągle kwitną krokusy:




Pojawiają się pierwsze narcyzki, nieśmiałe cebulice i ich najbliżsi krewni, jakiś kwitnący barwinek.





przylaszczki, fiołki, wrzośce, pierwiosnki.





Pszczoły - te domowe i te dzikie - uwijają się dookoła.




Przy resztkach karmnikowych uwijają się mazurki - do porównania z Panią Wróbel powyżej.


A w krzakach śpiewa rudzik (:klik: - może pójdzie?)



o ten:




:)

sobota, 1 marca 2025

szukając przedwiośnia

 Niezrażona mokrą i zimną pogodą, udałam się na wyjątkowo nieodległy spacer w poszukiwaniu pierwszych zwiastunów wiosny. Tym razem ospacerowałam w dość gęstą siatkę :) najbliższy miejski skwerek i sąsiednie blokowisko.

(googlemaps)

Z grubsza jakoś tak szłam - gugle nie mają dokładnej mapy tego skwerku.


Weszłam na skwerek zaraz za kawiarnią Czartoryska - i zdumiałam się jesiennością krajobrazu. A ja miałam szukać przedwiośnia? W dodatku na nos zaczął mi kapać deszcz. Bynajmniej nie wiosenny.

Skoncentrowałam się na hm ściółce skwerkowej (bo nie leśnej raczej.) I proszę: wyłażą ziarnopłony. One będą za parę tygodni kwitły na żółtą łąkę.


Spod liści obok zimozielonego bluszczu wyłazi bodaj jakaś złoć (a może inny cebulkowy geofit).


W trawie wypatrzyłam liście krokusów - parę lat temu firma zajmująca się utrzymaniem skwerku, btw noszącego szumną nazwę Skweru Niepodległości, posadziła duuużo krokusów na trawnikach.


A to jakaś z posadzonych przez tą samą firmę bylin - już chce rosnąć. 


Krętymi alejkami (och, jak dobrze, że wreszcie poprawili nawierzchnię, do niedawna tymi alejkami po deszczu nie dało się przejść, nie ryzykując oblepienia się do kolan trudnym do sprania tłustym błotem) w ciągle mżącym deszczyku doszłam do fontanny.


Włączą ją może na Wielkanoc. Niedaleko fontanny sterczą zeszłoroczne pióropusze paproci


a wyżej - oooo... Zadarłam głowę, nakapało mi do nosa i na obiektyw, ale wiosnę sfotografowałam jak cacy:



To wyżej to pączki jakiegoś klonu, jawora może, a niżej - wierzby płaczącej.

Idę dalej. Trochę mi już zimno, ale obiecałam sobie zwiedzanie _całego_ skweru i przyległości. Więc tylko przyspieszam kroku.

Wabi mnie zieleń przy ławeczce.



Prawie mogę się założyć, że to jakaś odmiana śniedków - będą kwitły na biało za jakiś miesiąc może.

Wychodzę na ulicę. Kiedyś Jurija Gagarina, nie, wróć. Kiedyś Aleja Mała, potem Jurija Gagarina :P, obecnie znowu Aleja Mała. Uliczka pomiędzy skwerkiem a blokowiskiem. Po prawej mam skwerek - lekko nachylone południowe zbocze, być może podgrzane jakimiś rurami z ciepłą wodą


- i na tym zboczu już zaczynają kwitnąć krokusy.




Nad nimi zakwitł klon srebrzysty, taki z koronkowo powcinanymi listkami.



Przechodzę przez ulicę, wchodzę na blokowisko.

To stare bloki, bodaj z 1960-tych lat. Mieszka w nich jeszcze sporo starszych pań, które od lat improwizują pod oknami miniogródki.

Od południowej strony, u stóp nagrzanej (czasem) ściany  - miniogródki są białe od przebiśniegów.





Z rzadka błyśnie jakiś drobny kolorowy akcencik: czy to bratek - fiołek trójbarwny



czy niebieski krokus


I dużo, duuuużo ledwie wyrosłych kiełków. Co tu zakwitnie? Narcyzy?

Brakuje mi ptaków - pochowały się przed deszczem. Ledwie jakiś jeden kos


skrzecząca kawka

jedna i druga sikora


i wysoooko, na samym wierzchołku lipy - ostrodzioby kowalik.


Zerkam jeszcze na pączki magnolii


zastanawiając się, czy aby czasem one tak od jesieni nie wyglądają? Nie wiem.

I wracam.

U podnóża jednej ze starych lip miga mi na pożegnanie czerwona kropka pierwszej biedronki.