(googlemaps)
Tym razem pokazuję zdjęcie satelitarne, bo widać więcej istotnych szczegółów. Spacer do ZDUNG i z powrotem, jakieś 5 tysięcy kroków może. ZDUNG to stara nazwa, teraz to Państwowy Instytut Badawczy Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa - czy jakoś tak. Kiedy ZDUNG nazywał się ZDUNG, biegałam tam czasem na drobny zarobek. Sadziłam porzeczki albo nawlekałam tytoń do suszenia. Kilka razy byłam tam na kuligu z ogniskiem - dookoła tej kępy lasu, którą widać na mapie. Ten las to rezerwat - wszystko, co pozostało z pierwotnego lasu łęgowego.
Żeby dojść do ZDUNG, trzeba przejść kawałek miastem, potem obrzeżami parku przejść przez wiślane starorzecze i dalej drogą przez pola.
Przy pierwszym większym skrzyżowaniu mijam Samotnię - jedną z dawnych willi, obecnie restauracjo-kawiarnię, zresztą całkiem niezłą.
Charakterystyczne dla niej są smoki z kwiatkami na końcu ogona i główki a'la wawelskie, nie mogę się doszukać, czyje. Podobno kiedyś mieszkała w niej pani generałowa Łucja Rautenstrauch z rodziną - stąd jeszcze niedawno kawiarnia nosiła nazwę Łucja. Potem dom sprzedano jakiejś rodzinie żydowskiej, która w wilii prowadziła wytwórnię octu (dlatego restaurację nazwano teraz Starą octownią). W czasie wojny i po wojnie willa stała pustką, niemal w ruinie. Pamiętam ją mniej więcej w takim (i gorszym) stanie:
Idę dalej. Skręcam w prawo z ulicy, wchodzę na obrzeża parku. W trawie miga mi sójka z żołędziem w dziobie.
Idę dalej. Dochodzę do mostka na starorzeczu.
Pływa pięcioptasia (przecież nie pięcioosobowa?) rodzina łabędzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę jakoś podpisywać komentarze.