I znowu polazłam na spacer koło ZDUNGu.
Dziś nad chmielnikami latały ogromne stada gołębi
które przy bliższym poznaniu okazały się grzywaczami - chyba już zbierającymi się do odlotu.
oraz parę sierpówek i sójek.
A także jeden młody łoś.
Łoś wyszedł na spacer na rżysko z rezerwatu.
Pobrykał, pobrykał, i wrócił do lasu.
W trawie zaczaił się zając. Wystawił tylko uszy
A w miejsce łosia-superktosia w cieniu rezerwatu zaczaiła się sarenka. Ledwie-ledwie widoczna.
Pierwszy raz aż tak długo widziałam łosia na wolności. Zdarzało się, że wyszedł, przeszedł ulicę tuż przed maską samochodu i znikł. Albo na moment zamajaczył w krzakach. Ten dziś wykonał popisowy taniec - no ok, nie przed moim nosem, miałam dobry aparat, no. Ten sam łoś zrobiony telefonem na maksymalnym zumie to zaledwie plamka.
Dlatego wolę aparat. :)
Ale bajer. My tylko wiewiórę spotkaliśmy (ale za to taka ciemnomahoniową, a nie rudą).
OdpowiedzUsuń