W sumie - tam i z powrotem - jakieś 6 tysięcy kroków.
Po drodze dawna wieża ciśnień, obecnie obserwatorium astronomiczne i bodaj jakiś oddział domu kultury.
Teraz wygląda tak:
Na starych zdjęciach wygląda tak:
Zupełnie nie do wiary, że kiedyś były tu pola. Obecnie stoi dom koło domu.
Z dzieciństwa pamiętam taki obraz tej wieży:
Podejrzewam, że przestała działać w czasie drugiej wojny i przez długie lata była właśnie takim betonowym straszakiem. Wyremontowano ją dopiero w latach 1980-tych i wtedy stała się siedzibą obserwatorium.
W drodze dziś towarzyszyły mi całe stada gawronów.
Zastanawiam się, czy to te, które u nas gniazdują, czy raczej te, co przyleciały na zimę.
W ogrodzie już pusto. Świecą tylko ostatnie, naprawdę ostatnie, nagietki.
Zaczęłam grabić liście z ogrodowych ścieżek, lądują na trzech stosach kompostowych, w których - mam nadzieję - zimuje przynajmniej jeden jeż. Wymieniłam wodę w poidełkach dla ptaków. Przy jednym nakryłam dziś czyżyka, ale uciekł. Wisi też kula tłuszczowa dla dzięciołów - na razie nie cieszy się wzięciem - i prosowe serce, które objadają bogatki.
Z każdego kąta ogrodu wygląda jesień...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę jakoś podpisywać komentarze.