czyli o dwóch spacerach za starorzecze, z 15 i 19 czerwca 2025.
Zielono, pachnąco lipami
i wszędzie pełno kosów.
Może jest jakaś moda na czarne, bo na wodzie aż roiło się od kurek (i kurczaków) wodnych.
Kurczaki wodne z wiekiem bledną
i dopiero dorosłe są znowu czarne z biało podbitym ogonem.
Gągołów na wodzie było zaledwie kilka.
Dorosłych krzyżówek pełno, trafiła się jedna kaczka z drobiazgiem.
Po trzcinach tłukły się trzciniaki.
Na wodzie bulgotało od ukrytych pod powierzchnią żab
Co przeleciała mewa - żaby nurkowały głębiej, z bulek robiły się kółka na wodzie. Ale mewie czasem udało się coś złapać i zjeść.
W skrzynce lęgowej na murze muchołówka wysiedziała młode.
Dwa ledwie widoczne dzióbki za kłosem kwitnącej trawy.
Dochodzę do Pałacu Marynki. Podziwiam huby hubiaka pospolitego bodaj - wieloletnie, z różną ilością rocznych przyrostów.
Ten jest najstarszy:
ten średni:
Młode kręciły się i wierciły
Ale wygląda mi na to, że zostało ich osiem, jak osiem się wylęgło. W zeszłym roku był jakiś pomór na młode łabędzie, wylęgło się dziewięć, przeżyło chyba trzy.
Wchodzę na mostek.
Mostek na guglowskiej mapie nazywa się mostkiem arkadowym, niektóre źródła wolą polską wersję: mostek łukowy. A jest on tu:
Obecnie mostek jest w kiepskim stanie technicznym i artyzmem nie porywa, chyba że ktoś lubi gotyckie klimaty.
Mostek biegnie nad jednym z parkowych wąwozów, który w czasie deszczu odprowadza do starorzecza wodę z pobliskiej ulicy.
A woda wpływa przez mur taką oto uroczą dziurą:
A kiedyś mostek wyglądał duuużo lepiej
(stan sprzed I wojny, zdjęcie z FB)
(stan sprzed II wojny, https://audiovis.nac.gov.pl/)
Przechodzę przez mostek, mijam Pałac Marynki, wchodzę na mostek na starorzeczu.
I co my tu mamy?
To po prawej to małe kurki wodne czy małe łyski? Idę sprawdzić.
Dużych łysek zatrzęsienie, nigdy w życiu nie widziałam ich u nas aż tyle.
Z trzcin wypłynął tylko ten dziwny kurczak:
Jestem przekonana, że to malutki perkozek - i wyszukiwarka AI mi to potwierdza. :P Dorosłych perkozków tym razem nie widziałam, chociaż chyba słyszałam.
No nic, idę dalej. Idę... a tu przede mną z trawy wyrosły uszy.
Uszy zastrzygły, odwróciły się w tą i wewtą
a potem zaczęły mnie uważnie badać. Wespół z dwoma czarnymi ślepkami i jednym czarnym noskiem.
Dopiero kiedy podeszłam bardzo blisko, sarenka niespiesznie zagłębiła się w przekwitły rzepak i znikła mi z oczu.
A ja znalazłam pniak ogryziony ongiś przez jakiegoś bobra
i ukrywszy się za nim ile się dało :P podjęłam obserwacje ornitologiczne. Łyskologiczne.
O, tu jest młode:
Wracam. Na pożegnanie migają mi kwiaty loto...e... grzybienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę jakoś podpisywać komentarze.