czyli dzień dziecka :) w praktyce. Pamiętacie swój pierwszy kalejdoskop? Ja pamiętam. Ale ten jest lepszy.
Kalejdoskop kupiłam w którymś chińskim sklepie w kawałkach. Po złożeniu wygląda tak:
Ta rurka nie jest rurką, tylko graniastosłupem o podstawie trójkątnej z trzech długich a wąskich lusterek. Teoretycznie ma to działać na wcisk, w praktyce po złożeniu nalałam w spojenia kleju.
Druga część kalejdoskopu - oglądarka - nie jest zaklejona, tylko się ją skręca.
Musi tak być, bo zawartość kalejdoskopu trzeba wymieniać, żeby mieć zabawę. U mnie akurat kwiatki zasuszone tydzień temu. Acha - przysyłają kalejdoskop przezroczysty, warto wyścielić oglądarkę kawałkiem dociętej kalki technicznej, żeby tłumiła obrazy hm świata zewnętrznego.
No i potem się nakręca tubę na oglądarkę
i kręci się oglądarką wokół środka, uzyskując takie oto cuda:
Myślę, że można w taki kalejdoskop napchać nitek, koralików, szkiełek, kawałków plastiku i wszelkiego śmiecia - i będzie ładnie. :)
A no proszę. A widziałam taki do auto-montażu. Hm...
OdpowiedzUsuńKosztuje grosze, a efekt jest naprawdę łał. Nie mogę się nim dość nacieszyć.
Usuń