Ledwie przeszła jedna z pierwszych u nas czerwcowych burz, poszłam sprawdzić, co słychać u łabędzi. Idąc ulicą Zieloną, pomiędzy kilkoma starymi willami, jakie przeżyły do dziś, mijam Duninów.
Willa Duninów jest obecnie siedzibą jakiegoś centrum psychologicznego. Z dawnego budynku pozostała bryła i środek wejścia głównego.
Najstarsze zdjęcie, jakie znalazłam, wygląda tak:
(www.facebook.com)
A taki Duninów, z kolorowymi szybkami werandy przy wejściu głównym, świetnie pamiętam.
(www.facebook.com)
Podobno willę zbudowano w drugiej połowie XIX wieku dla ex-powstańca styczniowego, który nazywał się Dunin-Borkowski. Potem willa miała wielu innych właścicieli, ostatnio stała pustką.
Idę dalej aż do znajomego mostku na starorzeczu.
W krzakach drze się na mnie zięba. Rozglądam się za makolągwami, ostatnio tu były - nic.
Są za to łabędzie. Młodych wylęgła się dziewiątka, jak dotąd uchowało się pięć. Mają - na moje oko - jakieś 3 tygodnie.
Idę dalej brukowaną drogą do ZDUNGu. Po burzy zejście z utwardzonej nawierzchni groziłoby totalnym ubłoceniem.
Na drodze grasuje cała banda pliszek. Młodziutkich
i starych.
Po lewej nad zaroślami ostatnie ślady poburzowej tęczy.
Po prawej, obok rezerwatu, słońce podgrzewa podeszczową mgłę.
Bruk się kończy, bardzo ostrożnie zapuszczam się w błotnistą polną drogę.
Prawdziwy krętogłów, najprawdziwszy. Pierwszy, jakiego spotkałam w życiu.
Tuż obok na kablach siedzi sobie kulczyk. I śpieeeewa.
Były jeszcze jaskółki, sroka, oczywiście pliszki, pełno gołębi grzywaczów. Rozglądam się za makolągwami - ani jednej. Co jest, myślę. I wracam.
Ale fart.
OdpowiedzUsuńA makolągwę spotkałam jakiś czas temu.
:) jak przeglądałam atlasy ptaków, to krętogłów, lelek, bocian czarny i parę innych były na liście tych, których nigdy w życiu nie zobaczę, nie mam szans. I wczoraj jak go fotografowałam, nie miałam pojęcia co to.
UsuńOoo! Też nigdy nie widziałam krętogłowa! Bociana czarnego tak.
OdpowiedzUsuń(Magda, jak się domyślasz ;)
OdpowiedzUsuńNie domyśliłam się :).
UsuńNie, bociana czarnego tylko na obrazkach i jakiegoś biedaka wypchanego w jakimś muzeum.