Jak zwykle - zaczynam obok działek nad Wisłą.
Maszeruję żwawo, bo mrozek. W krzakach skaczą bogatki i kowaliki, nad głową słyszę dzięcioły, ale nie mam czasu się nimi przejmować. :P
Na działkach dzwońce
i - o dziwo - zięby.
Nad Wisłą, nad horyzontem, klucze kormoranów.
Idę dalej.
Co chwila przelatują nad głową stadka kwiczołów. Przysiadają w krzakach, dziobną głóg - i lecą dalej.
Idę za nimi.
Skręcam ku chmielnikom. Pustym, przyśnieżonym.
Wracam przez ZDUNGowskie sady
- i wiem już, dokąd całymi stadami leciały kwiczoły.
Tu im raj - pomiędzy pomarzniętymi jabłkami.
Zmarzniętymi jak ja. :P
Ekstra spacerek. A u nas kolejny dzień zimno, słonecznie, bez wiatru i właśnie dostałam ostrzeżenie o szkodliwym stężeniu pyłu.... U mnie na górce i tak lepiej niż w dzielnicach domków...
OdpowiedzUsuńw takich sytuacjach wolę mieszkać na blokach. :) W nocy mieliśmy minus 12, dzień piękny. Ale dziś i tak siedzę na tyłku i czekam na fachowców - mam zapowiedzianą kontrolę wodomierzy.
Usuń