Akurat spadł u nas leciutki śnieżek
Wszystko było tak totalnie szarobure, że czerwone gałęzie derenia stanowiły miłą odmianę
na równi z jagodami kolcowoja, znanymi pod nazwą handlową goji czy coś.
Między nieczerwonymi patykami :) miga mi biała czapla, ale zaraz ucieka.
W tych samych nieczerwonych patykach siedzi zimorodek. Gdyby ktoś nie wierzył, że jaskrawe piórka zimorodka mogą być barwami ochronno-kamuflującymi, to proszę:
Ale i zimorodek ucieka. Zostają kaczki. Te najzwyklejsze - krzyżówki.
Trochę się dziwię, bo zamiast jeść sobie spokojnie z kuprem wystawionym nad wodę, kaczorki nurkowały
a potem wypływały z czymś nieokreślonym w dziobie, bardzo zadowolone.
W międzyczasie wyszło słońce
i świat zaczął odzyskiwać kolory. Zimorodek przysiadł dla odmiany na odsłoniętej gałęzi:
Był taki śliczny, że palec mi sam po migawce skakał.
Dopiero kiedy odleciał, poczułam, jak mi zimno. I zawinęłam się do domu. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę jakoś podpisywać komentarze.