niedziela, 4 maja 2025

Na starorzeczu w łikend majowy

 na mieście odbywały się jakieś dziwne uroczystości? zawody? happeningi? wiece przedwyborcze? Nie wiem. Na wszelki wypadek uciekłam.


Wejście do parku było umajone


i najwidoczniej też się coś tam miało dziać, więc skręciłam w bok i nie wchodząc ani do parku, ani na dziedziniec, przez furtkę w oficynie


przemknęłam ku starorzeczu.


Pogoda była taka sobie - dość zimno i wiatr, więcej chmur niż słońca. Przeszłam przez mostek, przywitałam łabędzia i krzyżówki



i udałam się znajomą ścieżką


na polowanie na kaczki. Pierwsze w zasięgu migawki pojawiły się gągoły. Mama-gągoł ze stadkiem gągolątek, nie mam pojęcia, jak licznym, bo co chwilę któreś nurkowało i myliło mi cały rachunek.











Obserwując gągołki, przypadkowo odkryłam gniazdo kurki wodnej w trzcinowisku, ale nie pokażę, gdzie. Mogę pokazać kurki.




Stałam tak sobie w krzakach, patrząc na kurki i gągolęta i słuchając między innymi słowika :klik: i :klik:, ten dźwięk przypominający przejeżdżającą ciężarówę to wiatr, a dźwięk przypominający czyjeś kichanie lub kaszel to gągolica nawołująca dzieciarnię. Tymczasem przypłynął za mną łabędź i rozganiając gągolęta wylazł do mnie na brzeg.


Nie wynikałam, czy chce mnie wygonić, czy prosić o śniadanie. Bliskie spotkania z łabędziami nie są bezpieczne. Wycofałam się.


Szłam sobie dalej moją ścieżką wzdłuż starorzecza


znajdując całkiem świeże ślady bobrzych zębów


i drzewa połamane ostatnią burzą


a być może i bobrzymi zębiskami


oraz drzewa zabezpieczone przed ostatnią ewentualnością przy pomocy stalowej siatki.


W zaroślach kwitły głogi


a na wodzie pływały krzyżówki z przewagą płci męskiej, wcale nie brzydkiej



oraz kilka gągołów



(dorosłe też nieźle nurkują, a co)


w tym jedną parkę w zalotach (i może dlatego w krzakach):

nienienie, gągoły nie obcinają sobie główek w czasie zalotów, tylko wyciągają tak dziwnie szyję i potrząsają łebkiem, i migawka głupieje. Jak przejdę na emeryturę i będę mieć więcej czasu, spróbuję nakręcić filmik z gągolich zalotów.



Na razie musiałam iść dalej.


Niebo zaczęło się przecierać


i kiedy doszłam do drugiego mostka, było już całkiem pogodnie.




Przy drugim mostku zastałam krzyżówkę z przychówkiem.





Mijam mostek, idę dalej wzdłuż starorzecza.


Po lewej mam wodę



po prawej pole rzepaku.





W rzepaku brzęczą pszczoły. A na wodzie...





moja łyska. Ostatnio taplała się po całym starorzeczu, teraz wypływa ostrożnie, na krótko, chowa się w trzcinach. Gniazduje? Nie powiem, gdzie. :P

Wycofuję się po cichutku. Wracam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę jakoś podpisywać komentarze.