10 tysięcy kroków - spacer do wejścia na szlak lessowych wąwozów i z powrotem:
W tych miejscach kiedyś, dawno temu, biegałam po krzakach, spacerowałam z rodziną, urządzałam dla dzieciaków gry terenowe... Teraz zbudowano tu ulice i domy, postawiono tabliczki "teren prywatny" i trzeba uważać, żeby nie wleźć, gdzie się włazić nie powinno.
Więc szłam sobie taką zwykłą ulicą w kierunku przedmieścia
Podziwiam mchy na zmarzniętej ziemi
skręcam z drogę z płyt. Góry i doliny
płyty zmieniają się, niestety, w asfalt, ale pozostała boczna odnoga z płyt. Wchodzę w to.
Chrobotek, chyba reniferowy.
Niestety, napotykam znak, że wstęp wzbroniony, teren prywatny, więc cofam się w las. Kiedyś tu była ścieżka - hm, czy to ona?
Trzeba spróbować. Zaufać drodze.
W starym lesie mignął mi czarny dzięcioł, krogulec i... rozgrzebane mrowisko. Tylko mrowisko dało się sfotografować.
I ruiny. Kiedyś tu stał czyjś dom...
Tak szłam i myślałam - ja nie poznaję już tych miejsc, to miejsce mnie nie poznaje, a co powiedzieliby ludzie, którzy mieszkali w domach-których-nie-ma? Kiedy ja tu biegałam, ich domy stały już pustką. Oni nie poznawaliby tej drogi już wtedy... więc kiedy ci, co teraz stawiają tabliczki, że teren prywatny - kiedy to miejsce zapomni i o nich?
Wchodzę na szlak.
To już wejście do krainy lessowych wąwozów. Za paręset metrów są.
Ale to nie dziś.
Wracam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę jakoś podpisywać komentarze.